[et_pb_section bb_built="1" _builder_version="3.0.89"][et_pb_row _builder_version="3.0.47" background_size="initial" background_position="top_left" background_repeat="repeat"][et_pb_column type="4_4"][et_pb_post_title categories="off" featured_image="off" _builder_version="3.0.89" title_font="Raleway|700||on|||||" title_text_color="#8bad01" meta_font="Raleway||||||||" meta_text_color="#000000" text_orientation="center" /][et_pb_text _builder_version="3.0.91" text_font="Raleway||||||||" text_font_size="15px" text_text_color="#000000" background_layout="light" text_orientation="justified"]
Dość często miewam sny o wielkiej fali. Zazwyczaj jest na tyle blisko mnie, że czuję przed nią ogromny respekt, obawę ale i fascynację jej siłą. Jest jednak na tyle daleko, że nigdy mnie nie porywa, uff… Sprawdziłam przed chwilą w internetowym słowniku snów, co znaczy wielka fala - nie wróży mi dobrze… Pocieszam się, że takie sny miewam od lat, a życie plecie mi się szczęśliwie, więc pozwolę sobie nie zamartwiać się tą mało optymistyczną interpretacją 🙂
Przeglądając Facebook trafiłam niedawno na film, który wywołał ciarki na moich plecach. To już nie było obserwowanie z bezpiecznego miejsca wielkiej wody, ale "bycie" w epicentrum jej szału. Po kilku chwilach wpatrywania się w nierówną walkę z żywiołem, pomyślałam o wielkiej determinacji jaką wykazuje się załoga statku. Pomimo tego, że nie widać końca ich zmagań, oni dzielnie walczą z każdą kolejną falą. Wiedzą, że gdyby zaniechali działań, odwrócili się bokiem, czy tyłem do fali, zatopienie ich statku byłoby jedynie kwestią czasu.
W życiu też tak bywa, że trafiamy czasem na kumulację problemów, a każdy nasz krok zanurza nas w nie głębiej i głębiej. Sama pamiętam sytuacje z pracy w korporacji, kiedy zastanawiałam się, z której jeszcze strony dostanę kopniaka. Nim uporałam się z jedną sprawą, pożar wybuchał gdzie indziej, wszystko na raz przestawało działać albo domagało się uwagi. Nie zliczę ile razy myślałam: „Biorę torebkę i wychodzę. Niech się dzieje co chce”. Jednak jako „kapitan” mojego statku, wiedziałam, że wówczas zatonę. Więc parłam naprzód.
Kiedy myślimy o zadaniach, bez problemu możemy sobie wyobrazić, że walczymy, mimo tysiąca przeciwności. Nasza odpowiedzialność nie pozwala nam na dezercję. Są jednak takie sytuacje, w których o wiele częściej szybko rezygnujemy z walki. To są zdarzenia dotykające naszych emocji, uczuć, potrzeb. Pomimo tego, że intuicja podpowiada nam, że powinniśmy przeć do przodu, poddajemy się i pozwalamy nieść fali. Nawet ryzykując, że może nas zatopić.
Najlepiej zobrazować to przykładem. Wyobraźmy sobie jakąś osobę - niech będzie to 35-letnia kobieta o imieniu Ilona. Kobieta pracuje w korporacji i ma ogromne problemy z asertywnością. Doskonale potrafię ją sobie wyobrazić, bo asertywność była też kiedyś moją piętą Achillesową. Kobieta chcąc być akceptowana przez zespół i szefa znacznie przesuwa granice swojej wolności. Jej otoczenie bardzo szybko zauważa, że kobieta nie umie odmawiać, więc bezdusznie wykorzystuje uchyloną przez nią furtkę do „jej ogródka”. Nim Ilona się spostrzeże będzie wykonywała prace za wiele osób, które „nie radzą” sobie ze swoimi zadaniami, wymagają tłumaczenia, pomocy, etc. Szef również będzie wykorzystywał słabość swojej pracownicy. Jeśli wpadnie mu gorący kartofel, zawsze wrzuci go kobiecie, bo wie, że ta nie będzie oponować. W efekcie Ilona pracuje najwięcej ze wszystkich, niemalże ciągle siedzi po godzinach, bo nie wyrabia się ze swoimi zadaniami, w końcu jest zmuszona zabierać pracę do domu i ślęczeć nad nią w weekendy. Nim się spostrzeże, nadmiar pracy pozbawi ją niemal zupełnie życia prywatnego. Kobieta jest samotna, więc nie ma nikogo, kto walczyłby o jej uwagę. O tym w jak wielkim jest kłopocie przekonuje się, kiedy dopada ją sezonowa grypa. Choć organizm domaga się uwagi serwując jej wysoką gorączkę, szefowi ani w głowie jest pozwolić jej na spokojny powrót do zdrowia. Pomimo tego, że chora ma zwolnienie lekarskie, szef po kilka razy dziennie dzwoni do niej, by pilnie odpowiedziała na jakiegoś maila, przesłała ostatni raport, zestawienie, itd. Do Ilony dociera, że sprawy wymknęły się spod kontroli. Wie, że powinna zacząć stawiać granice ale czuje, że ją to przerasta. Przed sobą widzi takie bezkresne morze z filmiku i jest przekonana, że nie ma siły walczyć, że nie wygra z żywiołem. Przez to, że wcześniej pozwoliła falom wysoko się rozbujać, teraz czuje się zbyt słaba, by stawić im czoła. Do tego stopnia, że nawet nie podejmuje próby zmiany obecnej sytuacji. Kiedy wraca po zwolnieniu do pracy, od razu składa swoją rezygnację. Ustawia się bokiem do fali i godzi na zatopienie…
A przecież można inaczej. Jeśli doczytałeś do tego miejsca, to namawiam Cię Czytelniku, abyś Ty się nie poddawał. Utopić zawsze się zdążysz. A tak długo jak będziesz stawiał czoła swoim trudnym problemom, wciąż masz szansę przetrwać i wypłynąć na spokojne wody. Kiedy się poddasz, zostawisz swoje życie losowi. A ten, jak wiesz nie zawsze jest łaskawy. Więc zapamiętaj ten statek i jego gotowość do walki z żywiołem. I kiedy będzie Ci trudno, bądź jak on. Uparty, zdeterminowany, niestrudzony.
Każdy sztorm kiedyś się kończy.
[/et_pb_text][et_pb_video _builder_version="3.0.91" src="https://www.facebook.com/1593769120916028/videos/1777903359169269/?hc_ref=ART65FAchjWyCT9QMjjoxTNHF62oGQGalsGVb-hGm_Dg2tmUcw_61DEQBcSmjrnM9C0" /][/et_pb_column][/et_pb_row][/et_pb_section]